Drugi dzień Orange Warsaw Festival: Niech Brat Summer trwa w najlepsze! [RELACJA]
Ekspresowym tempem Orange Warsaw Festival dobiegł końca. Nie znaczy to jednak, że drugi dzień nie dostarczył wyjątkowych wrażeń, drobnych zawodów czy wielkich zachwytów. Sprawdźcie, jak było!

Koncertowy dzień zacząłem od występu Szczyla. Nie skłamię, jak powiem, że czekałem pod sceną z wielką niecierpliwością. Wiedziałem, że raper wystąpi z jazzującym live bandem i totalnie się nie zawiodłem. Od kawałków takich jak "Hiphopkryta", "Anastazja", czy "Byłaś Ze Mną Wczoraj", aż po "Promil", "Jaraj" i przedpremierową "Paranoję" (JAKIE TO BYŁO DOBRE!!!). Nie był to mój pierwszy koncert Szczyla, ale był zdecydowanie najlepszy i tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że należy on do ścisłej rapowej czołówki tego kraju.
Bladee z wyłączonym mikrofonem
Następny w kolei był Bladee. Poczynania Drain Gang śledzę od lat, ale nigdy nie miałem okazji zobaczyć ich najpopularniejszego reprezentanta na żywo i niestety ze względu na problemy techniczne, trochę zgrzytałem zębami. Choć sama setlista była prześwietna, bas łupał po głowie jak szalony, a sam Bladee biegał sobie słodko po scenie, kompletnie nie było go słychać.
Przez dobrą połowę koncertu grał z wyłączonym mikrofonem i choć nie bolało to o tyle, że utwory z taką ilością efektów wokalnych i tak potrzebują playbacku, brakowało tego aspektu ludzkiego. Niemniej jednak bardzo fajnie było usłyszeć "na żywo" kawałki takie jak "YUNG SHERMAN", "I DONT LIKE PEOPLE", "WODRAINER", "Hero of My Story 3style3" i "Be Nice 2 Me" w hardstyle'owej aranżacji. Bawiłem się dobrze, bo jestem fanem jego twórczości, ale jednak lekki niedosyt pozostał.
Margaret - tłumy na występie i łzy na scenie
Licząc na dobre miejsce na Charli XCX, przelotem wpadłem tylko na koncert Margaret na Warsaw Stage, gdzie akurat grała skoczne "Tańcz głupia". Zainteresowanie jej występem było wręcz ogromne, bo namiot nie był w stanie pomieścić wszystkich zainteresowanych. Ludzie ustawiali się tłumnie przed wejściem i po reakcjach artystki, wydaje mi się, że ona sama była zadziwiona tym faktem.
W pewnym momencie ze sceny padło "dacie się zatrudnić?". Chodziło oczywiście o pomoc w śpiewaniu "Dalej biegnę". Nie skłamię, jak powiem, że na żadnym innym koncercie tego festiwalu publiczność nie była tak zaangażowana w śpiewanie jak tu. Cały namiot bawił się do kawałka, a sama Margaret na koniec się popłakała. Właśnie za takie sceny kocham festiwale.
Licząc na względnie dobre miejsce na Charli xcx udałem się z powrotem na Orange Stage. Tam zaraz zacząć miała Marina. Tym razem już bez diamentów, ale z zespołem zaczęła od "Venus Fly Trap" i przebrnęła przez przeboje takie jak "Ancient Dreams in a Modern Land", "How to Be a Heartbreaker", "BUTTERFLY", "CUNTISSIMO" oraz oczywiście niecenzuralną piosenkę z gumą do żucia w tytule.
Jak na tak wielką gwiazdę pop, jej występ, przynajmniej jak dla mnie, nie wyróżniał się niczym szczególnym, a nawet porównując go z grającą dzień wcześniej Chappell Roan był wręcz nudny i łatwy do zapomnienia. Nie chodzi tu też o słabe przygotowanie czy brak umiejętności, jej muzyka zwyczajnie nie rezonowała ze mną tego wieczoru, ale w oczekiwaniu na Charli, gotowy byłem na wszystko.
Gwiazda wieczoru - Charli XCX
No i wreszcie przyszedł upragniony moment, wielka gwiazda tego festiwalu, Charli XCX zaczęła od "365 featuring shygirl", a naszym oczom ukazała się wielka, obdarta płachta z jednym słowem - BRAT. Mogłoby to być w zasadzie jedyne słowo potrzebne do opisania tego koncertu. Brat Summer jest wciąż żywe i ma się świetnie. Artystka zagrała "BRAT" prawie w całości, wprowadzając na scenie klubową atmosferę.

Usłyszeliśmy przebojowe "Von Dutch", "Guess", "365", "Club Classics" czy świetne "Everything is romantic". Przy "Apple" gwiazda wędrowała po scenie z kieliszkiem wina, co samo w sobie wyglądało nieco absurdalnie, ale za to jak bardzo w jej stylu… BRAT. W przypadku Chappell Roan najbardziej imponującym elementem jej występu była bardzo bogata oprawa sceniczna, tutaj z kolei główną rolę grał minimalizm, który w połączeniu z pełną chaotycznej energii muzyką Charli tworzył niepowtarzalne doznania.

Nie brakowało też oczywiście starszych numerów takich jak "Unlock It", "Vroom Vroom" czy "Blame It On Your Love", przy którym piosenkarka tańczyła "w deszczu" (będącym oczywiście częścią oprawy scenicznej, w drugi dzień pogoda była świetna!). Choć wyglądało to bardzo imponująco i zrobiło na mnie ogromne wrażenie, jedyne o czym mogłem wtedy myśleć, to że na następny dzień będzie chora, bo jednak występowała w dość skąpym stroju, a na zewnątrz robiło się już chłodno.

Mimo wszystko końcówkę koncertu dowiozła w wielkim stylu, podsumowując to wszystko już wręcz kultowym "I Love It". Na koniec na telebimach naszym oczom ukazał się apel artystki do fanów, by nie pozwolili brat summer umrzeć. Patrząc na to, jak wielkim kulturowym fenomenem jest ten krążek i cała otoczka zbudowana wokół niego, moje pokolenie będzie o tym opowiadać jeszcze swoim wnukom. BRAT SUMMER JEST NA ZAWSZE!
Słowem podsumowania, choć nie wiem, czy jest ono potrzebne, Charli XCX miałem okazję widzieć już na żywo kilka lat temu, ale to, co pokazała tym razem było absolutnie nie do przebicia i z pewnością znajdzie się w mojej czołówce tegorocznych koncertów.
Rhytm + Flow - nowe twarze na hip hopowej scenie
Na zakończenie udałem się jeszcze do strefy netflixowego "Rhythm + Flow", by zobaczyć showcase'owy występ zwycięzcy programu. Zippy Ogar zgromadził pod sceną naprawdę imponującą publiczność, a jego koncert zapowiedział sam Sokół. Młody raper zaprezentował utwory znane z talent show takie jak "Po Mojemu Albo Po Mnie", "Hałas" czy "Gdyby Nie", kilka kawałków z niedawno wydanej w duecie z Brackim płyty "JEDEN ORGANIZM" ("POMIĘDZY", "ZŁY DZIEŃ", "NOWY WOKAL") i parę solowych numerów. Jak ten człowiek nie podbije mainstreamu to chyba stracę wiarę w polską scenę rapową. Koniecznie sprawdźcie jego twórczość, bo zdecydowanie zasługuje na większą uwagę.
Tym samym zmęczony, acz z uśmiechem od ucha do ucha opuściłem teren Orange Warsaw Festival 2025. Impreza mimo drobnych potknięć zapewniła naprawdę solidną dawkę dobrej zabawy i świetnych koncertów. Z niecierpliwością czekam na przyszłoroczne ogłoszenia i liczę na to, że będzie równie dobrze!